Yes, we CAN make a DIFFERENCE!

środa, 28 grudnia 2011

care2.com

Cześć kochani. Dzisiaj będzie krótko, zwięźle i na temat. 
Odkąd założyłam tego bloga, moje życie nieco się zmieniło. Zaczęłam dostrzegać znacznie więcej rzeczy, wyrażać swoje zdanie i mówić głośne NIE. Dziękuje Honoracie Skarbek za zamieszczenie kilku bannerów z akcjami charytatywnymi, takimi jak "Pusta Miska", oraz zamieszczenie linka do strony www.pomagajonline.pl 
Zachęcam każdego do założenie konta na pomagajmyonline.pl i do regularnego klikania. Strona pomaga organizacją takim jak: Pajacyk, Pusta Miska i okruszek.pl Klikanie nic Was nie kosztuje, zajmuje krótką chwilę, a daje naprawdę wiele satysfakcji - przynajmniej mnie samej, bo wiem że zrobiłam coś pożytecznego dla innych. Nie musicie spędzać całego dnia na klikaniu - nie. Jedno kliknięcie dziennie wystarczy.  

Niesamowicie cieszy mnie fakt, że coraz więcej osób otwiera oczy i pomaga innym! To wspaniałe, że ludzie nie siedzą z założonymi rękoma, narzekają na polityków i czekają na istny cud z nieba. Mam nadzieję, że takich ludzi znajdzie się o niebo i piekło więcej. My, Polacy, też możemy coś zrobić. Zmieńmy nasz kraj na lepsze - zróbmy coś, cokolwiek. Chociaż mało, ale to zawsze coś. Jakiś start gdzieś musi być, prawda? Najpierw Polska, a potem cały świat. Impossible is nothing; niemożliwe nie istnieje. Chcieć to móc. Wiara w lepszy świat może zdziałać niesamowite rzeczy. Dzisiaj w południe zastanawiałam się co zrobić, żeby coś polepszyć, ale nie wpadłam na nic konkretnego. Mogę jedynie podsyłać Wam linki do zagranicznych petycji. Wiem, że taka petycja to niewiele, ale chociaż coś, prawda? Prawda. 

Więc do rzeczy. Care2.com wspiera przeróżne petycje, na przeróżne tematy - zwierzęta, polityka, przemoc domowa. Nie jestem pewna czy trzeba być zalogowanym na stronie, żeby podpisać ową petycje... Logowanie nie zajmuje długo, a daje bardzo dużo korzyści - wszystko co robimy na stronie, jest nagradzane niebieskimi motylami. Za nie możemy "kupić" świeżą wodę dla dziecka z Afryki. 
Ponad to, strona bierze aktywny udział w ocalaniu oceanów, wilków, dużym kotom i ratowaniu lasów deszczowych. Nie chce za wiele pisać o tej stronie - zachęcam Was do odwiedzenia jej i dowiedzenia się więcej. 

Na koniec dodam linka do petycji, która mną wstrząsnęła.
Pies, o imieniu Onyx, został potrącony przez auto. Odniósł kilka poważniejszych obrażeń. Alberto Castenada oraz Maria Banuelos zamiast zabrać psa do weterynarza, postanowili sami pobawić się w medyków. Bez specjalistycznego sprzętu, para zajęła się poranioną tylną nogą zwierzaka. Po "zabiegu", Onyx został przywiązany w ogrodzie, z zakażeniem i robakami, które zaatakowały jego tylne nogi. Biedaczysko zostało w porę znalezione przez funkcjonariuszy. Teraz Onyx jest pod czujnym okiem weterynarza.
Zdaniem wielu, Castenada oraz Banuelos powinni zostać ukarani za ten barbarzyński wyczyn. Co Wy o tym sądzicie?
Z boku mojego bloga widnieje widget z linkiem do petycji.


Przepraszam, że notka bez większego składu i ładu, ale zmęczenie daje się we znaki. Dobranoc.

R.I.P Eva Ekvall

wtorek, 20 grudnia 2011


CZEŚĆ KOCHANI! Szalenie Was przepraszam za nieobecność na blogu. Nie mogłam ostatnio zebrać swoich myśli i napisać coś z sensem. Dziękuje za wszystkie komentarze - przepraszam za te, na które jeszcze nie odpisałam! Zrobię to po dodaniu notki; mam taką nadzieję. Oby sen mnie nie zmógł. 

Właśnie słucham last.fm i z nudów weszłam na kozaczka.pl
Moją uwagę przyciągnął artykuł o młodej, bo dopiero 28-letniej modelce Evie Ekvall. Bez bicia przyznam, że nie interesuję się modelkami i pewnie nie przeczytałabym tego postu, gdyby nie fakt, że Eva umarła na raka piersi. Chociaż pokrótce chciałam poruszyć ten temat. Specjalistką od medycyny nie jestem, jednak nie trzeba posiadać wyższego wykształcenia, aby wiedzieć, że chore osoby trzeba wspierać. Ponad to, w dzisiejszej notce chcę przytoczyć własne doświadczenie... To tak w skrócie. Jak zwykle notka jest o wielu rzeczach na raz. Ughr, chyba nie potrafię skupić się TYLKO na jednej rzeczy; muszę przytaczać też inne. 

Wiele kobiet choruje na raka piersi. Kilka lat temu moja ciocia padła ofiarą tejże choroby, ale na szczęście już dochodzi do siebie. Miała operację, usunęli jej pierś. Wygrała z chorobą, za co jestem wdzięczna, mimo iż nigdy za ciocią W. nie przepadałam. Nie wyobrażam sobie nie dostać od niej na święta Bożego Narodzenia kartki z krótkimi życzeniami. Ciocia co roku wysyła kartki; brakowałoby mi ich. 

Zastanawiam się, dlaczego niektóre osoby odtrącają chorych, zamiast ich wesprzeć. Stroimy miny patrząc na kobietę z jedną piersią i prawie łysą głową, bo wygląda inaczej. Choroba to nie powód do kpin! Jakakolwiek choroba. Nawet jak człowiek, prymitywnie mówiąc, osika się i osra. Nie, z takich osób nie można żartować. Takiej osobie należy pomóc, a nie wyśmiewać. Powinniśmy podziwiać tych, którzy mimo wszystko walczą, bo mają po co walczyć, chcą wygrać z chorobą i żyć dalej pomimo wszelkich przeciwności losu. 

Ponad 2 lata poddałam się skomplikowanej operacji kolana. Nie wolno mi uprawiać żadnego sportu, poza... Szachami, bilardem itp; takimi sportami, które nie wymagają wielkiego wysiłku. Nie mogę za szybko chodzić, bo czuję uporczywy ból, a i ignorować go nie powinnam (co niestety czasami zdarza mi się robić). Operacja to nie to samo co choroba - doskonale o tym wiem. Mój punkt jest w ogóle inny - do dzisiaj wiele osób nie wierzy w to, że miałam operację, pomimo pokazanych blizn oraz wypisu ze szpitala. Uważają, że to nic takiego, bo skoro chodzę to nie może być tak źle. Owszem, źle nie jest, ale było bardzo źle. Ortopeda powiedział mi, że jeszcze jeden upadek, a mogłabym wylądować na wózku inwalidzkim. Ciekawe czy moim "znajomym" byłoby wtedy do śmiechu. Do dzisiaj wielu z nich  uważa, że symuluję, kiedy mnie naprawdę boli. Wiedzą, że moje lewe kolano to taka moja "słabość" i starają się to wykorzystać. Tutaj przytoczę ocenzurowany cytat pana D. "ch*j mnie obchodzi, że miałaś operację, wkur*isz mnie to będę kopał w to kolano." Milutki, czyż nie? Nie szukam tutaj współczucia. Na moim własnym przykładzie jedynie pokazuję jacy ludzie potrafią  być podli.

Nie wiem czy to stereotyp, czy ludzie tak bardzo zmieniają się za granicą, że w głowie im tylko  kolejne imprezy i chlanie. Znajomi wiedzą, że mam problemy z sercem, a jednak - podsuwają mi pod nos narkotyki, a na słowa "nie mogę, serce", wzruszają ramionami. Są lekkomyślni, a ja na szczęście mam głowę na karku i nie ulegam ich namowom. Życie mi dość miłe. 

Wracając do głównego tematu. Rak to straszna choroba. Wielu ludzi poddaje się, bo nie mają wsparcia ze strony bliskich osób bądź kosztów na leczenie. Jeśli ktoś z Waszej rodziny jest chory - nie zostawiajcie go. Bądźcie przy nim. Nadopiekuńczość boli niejednego, więc nie sprzeczajcie się, kiedy dana osoba powie "mogę zrobić to sama". Skoro może, pozwólmy jej na to. Bądźmy przy niej sercem i pomocnym ramieniem w razie potrzeby. To nie ujma na honorze iść do kościoła i pomodlić się w intencji chorego dziadka bądź wujka. Nie. Modlitwą pokazujemy im, że są dla nas ważni i chcemy dla nich jak najlepiej. 

Niejedna gwiazda umarła na raka bądź na inną poważną chorobę. Chociażby Eva Ekvall, która nie ukrywała się ze swoją chorobą. Nie możemy się tego wstydzić; musimy to zaakceptować. Wiadomo, że zawsze jest ciężko, szczególnie chorym dzieciom, ale sądzę że jeśli ludzie zauważą, że akceptujesz tę chorobę, przestaną dokuczać - o ile oczywiście to robią! We wszystkim chodzi o zaakceptowanie siebie. Swoich słabości, które z czasem będziemy mieć siłę przemienić w siłę. Zagryźmy zęby i powiedzmy sobie "nie, to raczysko mnie nie zabierze na drugi brzeg morza!"
Ekvall napisała książkę o swojej walce z nowotworem. Kozaczek.pl mówi mi, że "Ekvall nie kryła swej choroby. O swej walce z nowotworem napisała książkę, która ma nakłonić inne kobiety do profilaktyki i regularnych badań piersi. Pozwoliła się sfotografować również po chemioterapii, gdy nie wyglądała już jak dawna piękność, która walczyła o koronę najpiękniejszej. "

Mam nadzieję, że owa książka będzie przełożona na język angielski. Z chęcią ją przeczytam i pewnie nie raz zapłaczę. Ostatnimi czasy ludzka krzywda nie jest mi obojętna. Chyba ten blog tutaj maczał palce.. Stałam się bardziej wrażliwa, ale też i silniejsza. Pan D. o którym już wspomniałam wcześniej, ostatnio spytał się "Po co dodajesz to śmieszne linki na fejsa?", na co ja odparłam "To nie są śmieszne linki, a linki do petycji, które podpisałam i w jakiś sposób chciałabym wypromować. Takie rzeczy są dla mnie ważne, nawet bardzo. Jedna petycja, a może coś zmienić, a mi zależy na zmianie tego świata." D. nie odpowiedział na moje słowa. Szczerze mówią - chłopak jest pusty.  

Eva chciała namówić wiele osób do badań piersi. Na zimne lepiej dmuchać, poświęcić chwilę i zrobić owe badania. Kto wie? Może w ten właśnie sposób uratujemy samych siebie? Im szybciej lekarze wykryją raka tym lepiej. 

Za jakiekolwiek błędy przepraszam - oczy mi już same opadają i nie mam siły ich sprawdzać. Wasze komentarze zostają nietknięte do środkowego południa bądź wieczora. Jutro czeka mnie boski dzień latania po mieście i załatwiania przeróżnych spraw. Muszę poszukać prezentu dla mamy i wysłać kartkę dla taty i brata. Cóż, miałam to zrobić znacznie wcześniej - leń zrobił swoje. 

Na koniec chciałam wkleić baner akcji, którą od jakiegoś czasu wspieram. To kolejny "klikacz", tak więc zapraszam do klikania! 
The Breast Cancer Site

This time, this place.

niedziela, 11 grudnia 2011


Cześć wszystkim! Ostatnio nie miałam pomysłu na napisanie notki. Ba, nawet nie odpowiedziałam na niektóre z Waszych komentarzy - za co przepraszam i jednocześnie dziękuje! Każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny; nie ważne czy jest on długi czy też nie. Ktoś czyta moje pierdoły, a to przynosi uśmiech na moją twarz. Na wszystkie odpowiem znacznie później, bo chcę napisać post i uciec na chwilę do lekcji, a potem pod prysznic. 

Ostatnio w szkole zajmowaliśmy się tematem o stereotypach. Oceniamy ludzi, nie znając ani ich ani ich sytuacji. Przyznam, że to mądre nie jest, jednakże z drugiej strony - czy szufladkowanie nie jest w naszej naturze? Wydaje mi się, że właśnie tak jest. Pomimo iż nie chcemy oceniać ludzi nie znając ich, to jednak to robimy. Patrzymy na nich i w głowie przydzielamy im odpowiednią łatkę. Nie wydaje mi się, żeby to było czymś złym POD WARUNKIEM, że poznamy tę osobę i będziemy w stanie zmienić o nich zdanie. To jest właśnie ważne. Poznanie drugiego człowieka i zastanowienie się, czy faktycznie dobrze go otagowaliśmy. Nie zawsze mamy rację i nie zawsze trafnie oceniamy drugą osobę przez samą obserwację. Ważna jest rozmowa z drugim człowiekiem. 

Sama nie raz oceniam ludzi bez poznania ich oraz ich sytuacji. Mówię tutaj głównie o bezdomnych, których niestety jest wielu na brytyjskich ulicach. Ostatnio, kiedy wracałam z miasta, musiałam wstąpić do pobliskiego sklepu i zakupić kilka produktów do ciasta dla mamy (szkoda tylko, że ciasto jej nie wyszło!). Wcześniej podeszłam do bankomatu i wyjęłam z niego pieniądze. Nieopodal siedzieli dwaj bezdomni. Głupio byłoby powiedzieć, że nie posiada się żadnych pieniędzy przy sobie, tudzież tzw. "change". Jeden z nich poprosił mnie o pieniądze dla jego kolegi. Na mojej buzi wymalował się grymas, ale ten kontynuował niewzruszony. Powiedział, że niedługo są święta, a jego przyjaciel spędzi je sam, głodny, bo do żadnego przytułku go nie wpuszczą. Ile jest w tym prawdy a ile kłamstwa - nie mam pojęcia. Wyjęłam drobne z portfela i dałam je bezdomnemu. Co z nimi zrobi to zrobi, dla mnie liczyło się jego szczere "thank you so much". Obdarzyłam go ciepłym uśmiechem i poszłam do owego sklepu. Poczułam na sercu taką.. Dziwną lekkość. Zrobiłam coś dobrego dla drugiego człowieka. Czy on wyda te pieniądze na alkohol czy na coś do jedzenia - jego sprawa. Ważne, że cokolwiek kupi, będzie szczęśliwy. Zaskakuje mnie to, jak bezdomni ludzie potrafią być blisko siebie. Pieniądze dałam do ręki jednemu, a ten oddał je drugiemu i nie wziął ani grosza. Widać wiedzie mu się nieco lepiej niż koledze. Żałuję, że ludzie w XXI wieku nie potrafią  być tacy bezinteresowni, szczerzy i lojalni. Ciężko o takiego przyjaciela, a może to ja mam takiego pecha co do ludzi? 

Następnego dnia sytuacja się powtórzyła. Przy tym samym bankomacie teraz siedział inny bezdomny. Ludzie go omijali szerokim łukiem, nie słuchając co takiego mówi. Ubytki w uzębieniu, brudne i podarte ubrania, brudna czapka naciągnięta na głowę i przemoczony koc lub śpiwór. Owijał się nim jak tylko mógł, bo na dworze panowała ulewa, a porywisty chłodny wiatr tylko pogarszał sprawę. Mężczyzna zapytał się mnie, czy mam "any change?", a ja pokiwałam głową i odpowiedziałam, że nie za bardzo. Kłamałam, bo miałam drobne w portfelu. Znowu się zawahałam, a wszystko przez stereotyp siedzący w mojej głowie: brudas, bezrobotny leń... Do jakiegoś czasu właśnie takie miałam zdanie o bezdomnych. Nie powinnam ich oceniać, bo wiem, że wielu z nich zostało wyrzuconych z domu opieki, z przytułków bądź ze swoich własnych domów. Przypomniały mi się słowa z dnia wczorajszego "niedługo święta..", więc podeszłam i wcisnęłam mu do ręki kilka drobnych. Dodałam, że to nie za dużo, na co on cicho się zaśmiał i powiedział, że każda pomoc jest dla niego ekstremalnie ważna i cieszy się, że tak młoda osoba jak ja chciała mu pomóc. Ludzie w UK potrafią być okrutni, nie raz i nie dwa widziałam na ulicy pobitego bezdomnego. Szczerze wątpię, że próbował wyrządzić komukolwiek krzywdę, bo tacy boją się policji jak ognia, więc to logiczne że nie chcieli się wpakować w tarapaty. Młodzież, bądź tzw "gangstars", żeby się popisać zaczynają się do kogo popadnie. Przez to chcą pokazać jacy są "fajni", bo nikt im nie podskoczy, nikogo się nie boją. 

Przez powyższe słowa chcę Wam po prostu powiedzieć, że nie zawsze osoba bezdomna to podgatunek człowieka, margines społeczny. Nie. Kto wie gdzie poniektórzy z nas znajdą się za 10 lat? Albo i szybciej? Los to taka zabawna rzecz, która uwielbia płatać nam figle. Kto wie czy to właśnie nie ty albo ja będziemy prosić o kilka drobniaków na suchą bułkę? Nie przechodźmy obojętnie obok tych potrzebujących. Pomóżmy im, dając chociaż marne 50gr. To niewiele i możliwe, że w sklepie nic sobie za to nie kupi, ale niech tak dwie osoby mu dadzą kilka groszy do ręki, to uzbiera sobie odpowiednią sumę i kupi coś do zjedzenia. Chociażby suchą bułkę. Dla nas to niewiele, ale dla takiej osoby to może być jeden z niewielu posiłków od dawna. Okażmy im chociaż trochę serca. Jeśli ta osoba wyda pieniądze na alkohol to co z tego? Jeśli to właśnie go uszczęśliwi, to niech kupi sobie najtańszą butelkę jabola bądź puszkę piwa. Pamiętajcie, że dobry uczynek będzie wpisany na nasze konto i kiedy przyjdzie do ostatniego rozliczenia z Bogiem, On weźmie wszystko pod uwagę. Codziennie grzeszymy, czasami nawet o tym nie wiedząc, więc miejmy kilka dobrych uczynków w zanadrzu.

I jak już jesteśmy przy temacie jedzenia, bezdomnych i biednych ludzi, mam dla Was kilka  bannerów z akcjami, gdzie wystarczy kliknąć raz dziennie (wszystko jest za darmo!) i pomóc:

Play Freerice and feed the hungry
Free Rice - darmowy ryż. Całe pomaganie polega na graniu. Poświęć kilka minut, wybierz odpowiednią dla siebie kategorię i rozwiąż kilka prostych pytań. 10 poprawnych odpowiedzi to aż 100 gram ryżu dla najbardziej potrzebujących. 

christina aguilera fighting hunger
Jeśli jesteś fanem Christiny Aguilery i chcesz podążać jej śladami i pomagać innym - po prostu zrób to. $5 to wcale nie tak dużo, a może poprawić życie potrzebującego dziecka. 

Banner powyżej mówi wszystko. Kliknij i pomóż zbudować dom. Pomóż tym, którzy nie mogą znaleźć własnych 4 ścian dla siebie. 
The Hunger Site
Klikajcie codziennie i nakarmcie głodnych. Zachęcam także do wzięcia udziału w innych akcjach, które są na tej stronie. 


...

wtorek, 6 grudnia 2011


Wczoraj przeczytałam cały artykuł na thesun.co.uk i powiem Wam, że jestem w szoku. Nie wiem jak mam to odpowiednio skomentować - czy w ogóle takie okrucieństwo da się skomentować? Opisać normalnymi słowami? 
Policja podejrzewała rodziców chłopczyka, jednakże ci zostali wczoraj wypuszczeni z aresztu - tak podaje The Sun. 
Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy mają czelność zranić tak niewinną istotę, jak małe, miesięczne dziecko. Na dodatek bezbronne. 
Dlaczego ludzie ranią mniejszych i słabszych od siebie? Podnoszą rękę na małe dzieci, na zwierzęta, na niepełnosprawnych, na starszych. Złość gdzieś trzeba wyładować, ale dlaczego krzywdzimy tych, którzy nie oddadzą nam? Boimy się bólu fizycznego? Ośmieszenia? W szkole łatwiej jest "rzucać się" do młodszych od nas. Zdobywamy, jak ja to mówię, czarną sławę - atakujemy słabszych od siebie, bo wiemy, że nie mamy szans z równym sobie bądź większym od nas. To jest żałosne, ale niestety wielu to pochlebia. Nasi znajomi zamiast nas powstrzymać to jeszcze nas dopingują, mówiąc że "młody zasłużył na manto! nie będzie się tak krzywo na ciebie patrzył!" 
W domu, kiedy mamy zły humor, wyżywamy się na zwierzętach domowych. Ileż to razy do weterynarza trafił dotkliwie pobity pies? Albo kot? Niektórzy posuwają się jeszcze dalej, np. pan J. Nie ważne kim on jest, ważne jest to, co kiedyś zrobił. Z jego sypialni uciekł malutki, dopiero co kupiony, 3-kolorowy pers. Kotek był po prostu ciekawy nowego miejsca, a że  pan J. chciał iść spać, to wkurzony zszedł na dół i wytargał kotka z kąta. Chwycił go za szyję i roztrzaskał o podłogę. Zabił, bo był wkurzony. 
Nie mamy prawa odbierać życia drugiej osobie. Nie mamy prawa uprzykrzać komuś życia, bo jest stary i schorowany. Zamiast zająć się ową osobą, my wolimy dbać o własne 4 litery. I teraz pytam się - dokąd ten świat zmierza? Ilu jest ludzi, którzy potrafią pomóc drugiej osobie? Czy więcej jest dobra czy zła na świecie? 

Notka bez ładu ani składu, ale jestem po prostu wzburzona tym biednym maluchem. Na dodatek z tego świata odeszła Violetta Villas, kolory ptak polskiej sceny. Grudzień w tym roku nie jest łaskawy. 


Wesołego Mikołaja, mimo wszystko. 

Don't hurt me..

sobota, 3 grudnia 2011

MOI KOCHANI! Nawet nie wiecie, ile radości dają mi Wasze komentarze. Serio. Chociaż nie jest ich wiele, to jednak każdy z nich wywołał uśmiech na mojej twarzy. Dzięki wielkie! "Małe rzeczy, a tak cieszą" 

Dzisiaj na temat wrzucam... Well, obrazek z kwejk.pl powyżej mówi wszystko. 

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy bezkarnie potrafią krzywdzić zwierzęta. Rozumiem, że małego klapsa można "sprzedać" szczeniakowi, żeby np. nie uczył się sikać na dywanie, ale bicie i katowanie zwierząt? A co gorsza - gwałcenie ich..? Przecież nie raz i nie dwa czytałam, że mężczyzna zgwałcił suczkę, a ta biedna nie przeżyła tego. 
Teraz zbliżają się święta Bożego Narodzenia. Z 2 dni mamy Mikołajki. Posiadanie jakiegoś zwierzaka to marzenie nie jednego dzieciaka - ok, marzenie marzeniem, jednak to pociąga za sobą ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Pies to nie zabawka, którą ciepniemy w kąt, kiedy nam się znudzi bądź popsuje. Pies powinien być członkiem NASZEJ RODZINY. Zadbany, nakarmiony... Z psem, szczególnie ze szczeniakiem, jest jak z małym dzieckiem - i tutaj wiem co mówię, ponieważ moja suczka miała dwa mioty; za pierwszym razem na świat przyszły 3 urocze małe "shiht-ssaki", czyli Demon, Fiona i Vigo, za drugim razem Zuzia urodziła aż 6 maluchów: Arabel, Aslana, Tommy'ego (panowie niestety nie przeżyli, chociaż Aslan urodził się jako pierwszy i jadł najwięcej..), Anabel i Elza. Wiem ile jest roboty przy takich szkrabach, a potem jak podrosną to zaczyna się prawdziwe piekło! Wyprowadzanie na dwór jest chyba najgorsze.. Chociaż nie żałuję wspólnych chwil spędzonych z tymi maleństwami. Na pewno mnie czegoś nauczyły. 

Zabiegani rodzice i dziecko, które dłużej nie chce mieć pupila pod dachem i mamy gotowy problem. Co potem zrobić? Oddać psa do schroniska, a jak! Ewentualnie oddać go "w dobre ręce". Rozumiem, że czasami utrzymanie psa to niemały wydatek, a w życiu jak to w życiu - różnie bywa, jednakże... Jeśli już decydujemy się na kupno/wzięcia psiaka ze schroniska, musimy rozważyć naprawdę wiele kwestii. Wyobraźcie sobie, że taki maluch też ma uczucia. Pomyślcie jakbyście się WY czuli - wyrzuceni na zimno, sponiewierani, głodni?... Wątpię, aby komukolwiek odpowiadała taka sytuacja. Pies/kot także potrzebuje ciepła i opieki drugiej osoby. 

Dlatego Moi Drodzy, pomyślcie dwa razy, nim zranicie czyjeś uczucia. Na Googlach jest mnóstwo zdjęć psów zamkniętych w ciasnych i brudnych klatkach - chcecie aby i Wasz psiak tak skończył? Przez Waszą głupotę i brak odpowiedzialności? Nikt nie chciałaby takiego losu. 

Tak na końcu jeszcze dodam linka do akcji, którą od dzisiaj zacznę z całego serca wspierać. Pamiętajcie, że czasami nie trzeba wiele, a można przynieść komuś kawałek szczęścia. Sprawmy aby w tym roku chociaż niektóre zwierzęta miały udane święta Bożego Narodzenia.

Notka bez ładu i składu (efekty imprezowania), ale staram się być systematyczna i chociaż tego bloga nie zapuścić!

+ pod banerem "pusta miska" pojawił się kolejny banner akcji, w której właśnie wzięłam udział.
Zaglądanie na bloga Honey jednak przynosi jakieś korzyści ;-) 
PustaMiska - akcja charytatywna

..a w powietrzu wisiał zapach zimy..

czwartek, 1 grudnia 2011



Cześć i czołem! Dzisiaj na temat wrzucam.. Zimę. Miałam napisać zupełnie o niczym innym, jednakże wczorajsze wydarzenie zmieniło moje postanowienie. A co takiego się stało? Poczułam w powietrzu zapach zimy. Każda pora roku pachnie dla mnie inaczej. Zima ma specyficzny zapach, którego nie potrafię opisać słowami. Wciągnęłam powietrze nozdrzami i nagle ją poczułam. Bardzo żałuję, że i w tym roku nie mam okazji spędzić zimy w Polsce - uwielbiam polskie zimy, chociaż czasami bywają bardzo srogie. Zima w Anglii wygląda zupełnie inaczej.

Jakieś 2-3 lata temu, kiedy w Leicester po raz pierwszy od bardzo dawna spadł śnieg, wszystkich ogarnęła euforia! Dzieciaki, chociaż śniegu było kilka milimetrów, rzucały się śnieżkami, robiły tzw "aniołki"na śniegu i z bijącym blaskiem radości wpatrywali się w wirujące płatki śniegu na wietrze. Dorośli uśmiechali się sami do siebie, chociaż byli też i tacy, którym powrót zimy do UK wcale nie przypadł do gustu. Letnie opony na śliskich drogach na pewno tutaj nie pomogły. Sparaliżowany ruch z powodu dwóch centymetrów śniegu. Pozamykane szkoły - miałam ponad tydzień wolnego, za co oczywiście byłam wdzięczna! Wolałam cieszyć się urokami angielskiej zimy w zaciszu swojego domu. Z rana usta wykrzywiały się same w uśmiechu - tak, uwielbiam zimę i śnieg. Sporty zimowe to od małego mój konik - już w wieku 4-5 lat rodzice uczyli mnie jeździć na nartach. Ach, tęsknie za polskimi górami. Na szczęście za rok mam zamiar spędzić święta oraz Sylwestra w Polsce. Kto wie, może uda mi się wyjechać w góry ze znajomymi na małe, białe szaleństwo? To byłaby miła odmiana.

W tym roku planów brak. Liczę na jakiś last minute. Jeśli nic się nie uda wykombinować - zostanie mi wypicie szampana z mamą o północy, dobry film bądź książka. Ewentualnie jakaś notka na bloga? Mam mnóstwo pomysłów, także coś na pewno wymyślę. Nie kombinujesz to nie żyjesz; moje motto.

Wracając do zimy. Każda pora roku ma swoje plusy i minusy. Zima to dla mnie czysta, śnieżnobiała magia. Zawsze wracam do czasów dzieciństwa, kiedy wszystko widziałam w kolorach tęczy. W Anglii niesamowicie ciężko jest poczuć magię świąt. Tutaj nie ma typowej Wigilii, dzielenia się opłatkiem... Brakuje mi takich drobnych rzeczy. Ostatnio na General Studies (WOS?), dwójka moich znajomych wdała się w konwersację na temat świąt. Oboje zgodnie stwierdzili, że nie mogli się cieszyć magicznymi chwilami z rodziną, nie dane im było uwierzyć w Mikołaja. Zwykle ojciec budził ich z rana i mówił, że są prezenty dla nich... Które nawet nie były pod choinką! Przecież prezenty, chociażby te najmniejsze i tańsze bądź ręcznie zrobione są podstawą świąt... Czy w świętach nie chodzi o dzielnie się? O dawaniu sobie wspólnie kolejnych powodów do szczęścia i miłych wspomnień? Dla mnie choinka i czekający na mnie prezent pod nią to podstawa. Nigdy nie prosiłam o coś wygórowanego, z wysokiej półki, bo potem w szkole koniecznie muszę napomknąć cenę mojego prezentu. Nie. Coś symbolicznego od rodziców i dziadków. Zwykle kończyło się na książkach i encyklopediach, ale dzięki temu mam jakąś tam małą pamiątkę po nich, nieprawdaż? Chociażby książka leżała w kącie, nigdy nie przeczytana, to ilekroć na nią spojrzę - pomyślę o najbliższych. Ja, jako maluch, rysowałam wszystkim laurki. I chociaż moje narysowane serce nigdy nie wyglądało "prosto", to zawsze wzbudzało uśmiech na twarzy. I to było dla mnie najważniejsze. Uśmiech, choinka i rodzina. To podstawa świąt. W Anglii nie ma takiej bliskości.

I chociaż wiem, że przez zimę wiele osób ginie - czy to w górach przez lawiny, czy to osoby bezdomne zamarzają na śniegu... To ją kocham. Może i nie jest perfekcyjną porą roku - zresztą która pora roku jest?! - ale ją kocham za magię bieli.

I chociaż nie wiem, czy w tym roku do Wielkiej Brytanii zawita śnieg, to będę mimo wszystko na niego czekać.

Tak na końcu notki chciałam serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy zostawili komentarz w poprzedniej notce, przeczytali ją oraz dodali mojego bloga do obserwowanych. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Dziękuję.

 
Ulepek ze wszystkiego i niczego - by Templates para novo blogger