CZEŚĆ KOCHANI! Szalenie Was przepraszam za nieobecność na blogu. Nie mogłam ostatnio zebrać swoich myśli i napisać coś z sensem. Dziękuje za wszystkie komentarze - przepraszam za te, na które jeszcze nie odpisałam! Zrobię to po dodaniu notki; mam taką nadzieję. Oby sen mnie nie zmógł.
Właśnie słucham last.fm i z nudów weszłam na kozaczka.pl
Moją uwagę przyciągnął artykuł o młodej, bo dopiero 28-letniej modelce Evie Ekvall. Bez bicia przyznam, że nie interesuję się modelkami i pewnie nie przeczytałabym tego postu, gdyby nie fakt, że Eva umarła na raka piersi. Chociaż pokrótce chciałam poruszyć ten temat. Specjalistką od medycyny nie jestem, jednak nie trzeba posiadać wyższego wykształcenia, aby wiedzieć, że chore osoby trzeba wspierać. Ponad to, w dzisiejszej notce chcę przytoczyć własne doświadczenie... To tak w skrócie. Jak zwykle notka jest o wielu rzeczach na raz. Ughr, chyba nie potrafię skupić się TYLKO na jednej rzeczy; muszę przytaczać też inne.
Wiele kobiet choruje na raka piersi. Kilka lat temu moja ciocia padła ofiarą tejże choroby, ale na szczęście już dochodzi do siebie. Miała operację, usunęli jej pierś. Wygrała z chorobą, za co jestem wdzięczna, mimo iż nigdy za ciocią W. nie przepadałam. Nie wyobrażam sobie nie dostać od niej na święta Bożego Narodzenia kartki z krótkimi życzeniami. Ciocia co roku wysyła kartki; brakowałoby mi ich.
Zastanawiam się, dlaczego niektóre osoby odtrącają chorych, zamiast ich wesprzeć. Stroimy miny patrząc na kobietę z jedną piersią i prawie łysą głową, bo wygląda inaczej. Choroba to nie powód do kpin! Jakakolwiek choroba. Nawet jak człowiek, prymitywnie mówiąc, osika się i osra. Nie, z takich osób nie można żartować. Takiej osobie należy pomóc, a nie wyśmiewać. Powinniśmy podziwiać tych, którzy mimo wszystko walczą, bo mają po co walczyć, chcą wygrać z chorobą i żyć dalej pomimo wszelkich przeciwności losu.
Ponad 2 lata poddałam się skomplikowanej operacji kolana. Nie wolno mi uprawiać żadnego sportu, poza... Szachami, bilardem itp; takimi sportami, które nie wymagają wielkiego wysiłku. Nie mogę za szybko chodzić, bo czuję uporczywy ból, a i ignorować go nie powinnam (co niestety czasami zdarza mi się robić). Operacja to nie to samo co choroba - doskonale o tym wiem. Mój punkt jest w ogóle inny - do dzisiaj wiele osób nie wierzy w to, że miałam operację, pomimo pokazanych blizn oraz wypisu ze szpitala. Uważają, że to nic takiego, bo skoro chodzę to nie może być tak źle. Owszem, źle nie jest, ale było bardzo źle. Ortopeda powiedział mi, że jeszcze jeden upadek, a mogłabym wylądować na wózku inwalidzkim. Ciekawe czy moim "znajomym" byłoby wtedy do śmiechu. Do dzisiaj wielu z nich uważa, że symuluję, kiedy mnie naprawdę boli. Wiedzą, że moje lewe kolano to taka moja "słabość" i starają się to wykorzystać. Tutaj przytoczę ocenzurowany cytat pana D. "ch*j mnie obchodzi, że miałaś operację, wkur*isz mnie to będę kopał w to kolano." Milutki, czyż nie? Nie szukam tutaj współczucia. Na moim własnym przykładzie jedynie pokazuję jacy ludzie potrafią być podli.
Nie wiem czy to stereotyp, czy ludzie tak bardzo zmieniają się za granicą, że w głowie im tylko kolejne imprezy i chlanie. Znajomi wiedzą, że mam problemy z sercem, a jednak - podsuwają mi pod nos narkotyki, a na słowa "nie mogę, serce", wzruszają ramionami. Są lekkomyślni, a ja na szczęście mam głowę na karku i nie ulegam ich namowom. Życie mi dość miłe.
Wracając do głównego tematu. Rak to straszna choroba. Wielu ludzi poddaje się, bo nie mają wsparcia ze strony bliskich osób bądź kosztów na leczenie. Jeśli ktoś z Waszej rodziny jest chory - nie zostawiajcie go. Bądźcie przy nim. Nadopiekuńczość boli niejednego, więc nie sprzeczajcie się, kiedy dana osoba powie "mogę zrobić to sama". Skoro może, pozwólmy jej na to. Bądźmy przy niej sercem i pomocnym ramieniem w razie potrzeby. To nie ujma na honorze iść do kościoła i pomodlić się w intencji chorego dziadka bądź wujka. Nie. Modlitwą pokazujemy im, że są dla nas ważni i chcemy dla nich jak najlepiej.
Niejedna gwiazda umarła na raka bądź na inną poważną chorobę. Chociażby Eva Ekvall, która nie ukrywała się ze swoją chorobą. Nie możemy się tego wstydzić; musimy to zaakceptować. Wiadomo, że zawsze jest ciężko, szczególnie chorym dzieciom, ale sądzę że jeśli ludzie zauważą, że akceptujesz tę chorobę, przestaną dokuczać - o ile oczywiście to robią! We wszystkim chodzi o zaakceptowanie siebie. Swoich słabości, które z czasem będziemy mieć siłę przemienić w siłę. Zagryźmy zęby i powiedzmy sobie "nie, to raczysko mnie nie zabierze na drugi brzeg morza!"
Ekvall napisała książkę o swojej walce z nowotworem. Kozaczek.pl mówi mi, że "Ekvall nie kryła swej choroby. O swej walce z nowotworem napisała książkę, która ma nakłonić inne kobiety do profilaktyki i regularnych badań piersi. Pozwoliła się sfotografować również po chemioterapii, gdy nie wyglądała już jak dawna piękność, która walczyła o koronę najpiękniejszej. "
Mam nadzieję, że owa książka będzie przełożona na język angielski. Z chęcią ją przeczytam i pewnie nie raz zapłaczę. Ostatnimi czasy ludzka krzywda nie jest mi obojętna. Chyba ten blog tutaj maczał palce.. Stałam się bardziej wrażliwa, ale też i silniejsza. Pan D. o którym już wspomniałam wcześniej, ostatnio spytał się "Po co dodajesz to śmieszne linki na fejsa?", na co ja odparłam "To nie są śmieszne linki, a linki do petycji, które podpisałam i w jakiś sposób chciałabym wypromować. Takie rzeczy są dla mnie ważne, nawet bardzo. Jedna petycja, a może coś zmienić, a mi zależy na zmianie tego świata." D. nie odpowiedział na moje słowa. Szczerze mówią - chłopak jest pusty.
Eva chciała namówić wiele osób do badań piersi. Na zimne lepiej dmuchać, poświęcić chwilę i zrobić owe badania. Kto wie? Może w ten właśnie sposób uratujemy samych siebie? Im szybciej lekarze wykryją raka tym lepiej.
Za jakiekolwiek błędy przepraszam - oczy mi już same opadają i nie mam siły ich sprawdzać. Wasze komentarze zostają nietknięte do środkowego południa bądź wieczora. Jutro czeka mnie boski dzień latania po mieście i załatwiania przeróżnych spraw. Muszę poszukać prezentu dla mamy i wysłać kartkę dla taty i brata. Cóż, miałam to zrobić znacznie wcześniej - leń zrobił swoje.
Na koniec chciałam wkleić baner akcji, którą od jakiegoś czasu wspieram. To kolejny "klikacz", tak więc zapraszam do klikania!